poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdzial 2

   Zmarszczyłam brwi na jego słowa i jeszcze raz je przeanalizowałam bo były troszeczkę niewiarygodne.

-Żartujesz prawda? - zaczęłam się śmiać na cały samochód. - Serio. Niezły ten twój żart.

-Ale to nie jest żart. - popatrzył na mnie poważnie ,a ja przestałam się śmiać i zrobiłam przerażoną minę.

-Nie wierzę po prostu! Przecież nic nie zrobiłam w tym kierunku. - wyznałam.

-Niby tak. Ale to nawet lepiej. - uśmiechnął się tajemniczo.

-Czemu?

-Bo będę mógł się z tobą normalnie spotykać, a nie warczeć na Ciebie w szkole ,kiedy na mnie 
wpadniesz. Albo raczej ja na Ciebie ,celowo. - puścił mi oczko.

-Chwila...co?! Człowieku ja już oczekiwałam śmierci i się z tym pogodziłam! - zaśmiał się na moje wyrzuty i położył rękę na moim udzie, delikatnie je głaskając.

-Nigdy nie zrobiłbym Ci krzywdy. - odpowiedział dość poważnie.

   Zaczęłam się zastanawiać nad jego zachowaniem i słowami. Przecież ja jestem typową ofiarą tej szkoły...pff...byłam. Ale to nie istotne. Nie ma we mnie nic wyjątkowego ani nawet nie jestem jakoś mega ładna. Jestem normalną, przeciętną szarą myszką tak jak większość dziewczyn w moim życiu. Chociaż...już chyba nie jestem bo cóż raczej troszeczkę przestraszyłam tego nauczyciela. To pewnie przez te chore sms'y stałam się bardziej odważna, bo jedyna rzecz jaka mnie przerażała to on.
   Przez resztę drogi do mojego domu, milczeliśmy. Nie wiedziałam jak odpowiedzieć na jego wyzwanie. Cóż...nie jestem przyzwyczajona ,że ktoś się mną przejmuje.
   Odwróciłam głowę w stronę okna i zaczęłam się przyglądać ludziom. Jedna dziewczyna była bardzo uśmiechnięta i mocno przytulała jakiegoś chłopaka. Poczułam ukłucie w sercu, cóż ja nigdy nie posiadałam drugiej połówki, a na widok zakochanych po prostu zbierało mi się na wymioty.

-Pierdolone pary. - nic nie mogłam na to poradzić i mruknęłam cicho, miejąc nadzieję ,że mój 
towarzysz tego nie usłyszał. Ale jak zwykle wszystko szło nie po mojej myśli.

-Co? - odwrócił głowę w moją stronę i podniósł brew, ale tylko na kilka sekund bo raczej nie miał zamiaru spowodować wypadku.

-Nie ważne. - odpowiedziałam i przed oczami pojawił się podjazd do mojego domu. Poczułam radość ,że wreszcie stąd wyjdę. Bo ta cisza mnie dobijała, z natury jestem osobą ,która dużo gada. - Tu się zatrzymaj. - poinformowałam go.

   Zrobił to bez żadnych sprzeciwów i już po chwili odpięłam pas i wyszłam z samochodu. Przeszło mi przez myśl ,żeby odejść bez słowa, ale moja kulktura osobista na to nie pozwalała. Więc odwróciłam się w jego stronę.

-Dzięki. - delikatnie się uśmiechnęłam w jego stronę.

-Spoko. - puścił mi oczko. - Do jutra.

-Do jutra. - odpowiedziałam kiedy on już opuszczał mój podjazd. Wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę willi. Nie starałam się być cicho więc lekko trzasnęłam drzwiami. Upsss...

-Jestem! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam ,ale nie dostałam odpowiedzi. - No przecież czego ja się spodziewałam? Ich nigdy nie ma. - mruknęłam.

   Mój dom był ogromny, bo cóż nie należę wbrew pozorom do grupy przeciętnych majątkowo jak większość szkoły. Ubierałam się normalnie. Zazwyczaj jakieś jeansy i sweter. To był typowy dla mnie zestaw. Wracając do bycia bogatą...pomimo to nie zmienia faktu ,że w szkole nie byłam popularna. Co zapewne się zmieni bo w końcu Tomlinson ze mną gada, a jego znają ludzie nawet spoza szkoły. Nikt nie wiedział ,że mam pieniądze, oprócz niego bo chyba jest spostrzegawczy. Jak nie ,to nie mój problem.
   Nie chciałam mieć fałszywych przyjaciół. No ,ale w sumie to lepsze od żadnych. Aktualnie się zgrywam. Mam dwójkę najlepsiejszych przyjaciół na świecie. Noel ,która jest jedną z najładniejszych i najmilszych dziewczyn jakich znam (tak, to ja jestem tą "złą" w tym związku) oraz James'a ,który jest jednym z popularsłów ,ale woli nasze towarzystwo. Ale pomimo to i tak nie jestem zauważalna. Cóż dzisiaj ich nie było w szkole. Szkoda. Zauważyłam ,że mają ku sobie więc pewnie byli na jakiejś "randce" ,a mi będą pewnie próbowali wbić jakiś kit. Osoby ,które ze mną rozmawiały składały się z: Noel, James'a, Tomlinson'a, nauczycieli (niezbyt często ,ale jednak) i rodziców, których często nie było w domu.
   O moich rodzicach dużo nie powiem ,bo cóż...tak szczerze to prawie w ogóle ich nie znam. Moja mama jest ciemną blondynką, którą można porównać do popularnych dziewczyn. Ubiera się jakby miała miliony (tak między nami, cóż ma), zawsze musi idealnie wyglądać (dosłownie idealnie), no i oczywiście ten jej przesłodzony głosik (nie mogłabym o tym zapomnieć, bo to najbardziej dobijająca rzecz na świecie, przysięgam). Ale co zrobisz? Rodziny się nie wybiera. Po prostu los mnie nie cierpi. Wracając do mojej mamy...zazwyczaj wyjeżdża gdzieś ze swoimi psiapsiółkami. Ma prawie 40-lat ,a jej życie towarzyskie jest 100% lepsze od mojego ,a ja mam 18 lat do cholery! Ugh...życie bywa naprawdę nie sprawiedliwe.
   A mój tata jest właścicielem hoteli "Ideal Place" ,które swoją drogą są bardzo popularne i ma ich z dziesięć. Tak dobrze prowadzi interes ,że każdy ma pięć gwiazdek. Jest przystojnym szatynem przed 40-tką ,ale cóż nie jest święty. Wyjeżdża cały czas do jego hoteli ,które są w kilku krajach. Raczej nie wątpię w to ,że miał jakieś kochanki. Dlaczego?


a)moja mama jest nieznośna

b)prawie nigdy jej nie ma

c)moi rodzice nie kochają się odkąd staliśmy się nadziani.

   Cóż...jeżeli chodzi o rodzinę to moje życie jest spalone na panewce. Bo go w ogóle nie mam. A kontaktu z dalszą rodziną nie utrzymujemy.
Weszłam do kuchni i wręcz po sekundzie mój telefon zawibrował.

Anonim: Cześć księżniczko ♥

Oliwia: Wow. To dzisiaj zachowujemy się normalnie?

Oliwia: Cześć :)

Anonim: Podobno jechałaś z Tomlinson'em samochodem!

Anonim: No i jak było?

Oliwia: Wow. Widzę ,że wieści szybko się rozchodzą po szkole.

Oliwia: Wiesz próbował mnie zgwałcić ,a ja wyskoczyłam oknem...

Anonim: A tak serio? ._.

Oliwia: Na pikantne szczegóły nie licz bo ich nie było ;-;

Oliwia: Cóż...dowiedziałam się ,że jestem kolejnym postrachem szkoły.

Oliwia: Ale jestem pewna ,że to był tylko fake.

Anonim: Jakie fake kobieto?!

Anonim: Wszyscy zaczęli się Ciebie bać! :O

Oliwia: Nie śmieszne.

Oliwia: A gdzie mój anonimek z czarnym humorem, huh?

Anonim: Chwilowo wyparował. Upssss

Anonim: O! I nie długo wyślę Ci obiecane zdjęcie!

Anonim: Tylko najpierw muszę je zrobić...

Oliwia: Jakie zdjęcie do cholery? o.O

Oliwia: Odpowiesz mi?

Oliwia: Halooooooooooooo

Oliwia: Kochanieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee

Oliwia: O co chodzi z tym zdjęciem?

Oliwia: Czyli teraz masz włączony tryb ignoring for Oliwia?

Oliwia: Dobra. Okey.

   Przewróciłam oczami bo nie lubię czegoś nie wiedzieć i zaglądnęłam do lodówki. Pustka. No nie! Mój brzuch jest głodny! Czemu Boże?
   Zostawiłam plecak w kuchni, wzięłam portfel i wyszłam z domu oczywiście go zamykając. I skierowałem się w stronę najbliższego supermarketu, czyli Biedronki. Nie zrobiłam sobie listy zakupów ,ale myślę ,że wiem co kupić.

*składniki do sałatki greckiej

*chińskie zupki

*jakieś napoje

   Kiedy wzięłam już wszystko co chciałam skierowałam się do kasy. Już po chwili wracałam do domu z dość ciężkimi siatkami. Jak przekroczyłam próg kuchni, postawiłam je na podłogę i sprawdziłam godzinę. Dwie godziny zmarnowałam ,ale miałam jeszcze wiadomość. To było zdjęcie. Z szoku opuściłam telefon na podłogę. Przedstawiało ciało pana Smith'a z odrąbaną głową ,a obok głowy leżała zakrwawiona siekiera. Przerażona włączyłam telewizor na kanał informacyjny.
"Około pół godziny temu policja odnalazła ciało niejakiego Steven'a Smith'a z odrąbaną głową. Sprawca jest nam nieznany. Mamy nadzieję ,że szybko zostanie znaleziony i poniesie konsekwencję swojego czynu."
   Ja pierdole. Pan od historii nie żyje. A ja piszę z mordercą. Czy mogło być lepiej? Los mnie serio nienawidzi.